Bez procy nie ma kołaczy

Pastelowe kolory, jakimi oblano urokliwe pagórki czternastowiecznego francuskiego królestwa, to zły omen. Bo choć prolog to zaledwie przyjemny spacerek po obsypanych kwiatami lawendy ścieżynkach,
"A Plague Tale: Requiem" - recenzja
Pastelowe kolory, jakimi oblano urokliwe pagórki czternastowiecznego francuskiego królestwa, to zły omen. Bo choć prolog to zaledwie przyjemny spacerek po obsypanych kwiatami lawendy ścieżynkach, które prowadzić mają ku bezpiecznemu azylowi, my, gracze, wiemy lepiej – to także przewrotna obietnica niechybnie nadchodzącego nieszczęścia, zapowiedź kolejnej ciężkiej próby. Jest ona dla rodzeństwa de Rune tym boleśniejsza, że okrutny świat ośmiela się szyderczo kusić je wizją tego, jak mogłoby być. Niby Amicia to już nie ta sama wystraszona dziewoja co jeszcze pół roku temu, a jej brat Hugo nie jest bezbronnym dzieckiem, lecz chłopcem potrafiącym przemawiać do szczurzych hord, ale i tak nadal mają marne szanse w starciu ze światem.



Ten jest równie nieprzyjazny, co wcześniej, stopniowo pożerany nie tylko przez przewalającą się przez kraj chorobę, ale i ludzką zawiść, pychę i pragnienie władzy. Amicia, nadal szukając u boku matki i młodego alchemika Lucasa lekarstwa dla dotkniętego Skazą Hugona, prędko napotka na swojej drodze i spragnione ciepłej krwi szczury, i bezwzględnych żołnierzy, dla których zabić dziecko to jak podrapać się po tyłku. Tym razem jednak zarówno ona, jak i Hugo nie są dla wroga aż tak łatwym celem, choć dziewczyna nie stała się nagle żadną Larą Croft, bynajmniej.



Nasze szanse nadal są minimalne, z rzadka uzyskujemy jakąkolwiek przewagę, ale gameplay, choć nie przeszedł rewolucyjnych zmian, musiał zostać rozbudowany na potrzeby sporych plansz, które przyjdzie nam pokonać. Rozmiar i układ kolejnych lokacji wymusił bowiem kilka poprzednio niespotkanych rozwiązań, które umożliwiają pokonanie odcinka na różne sposoby. Ogólnie ciągle chodzi o dotarcie z punktu A do punktu B, tyle że tym razem możemy wybrać styl gry. Rozsądnie jest zbytnio się nie wychylać i omijać patrole, po cichu rozświetlać drogę, płosząc szczury, i chować się pod stołami, kiedy trzeba, ale jeśli chcemy uderzyć frontalnie albo po prostu coś schrzanimy i zostaniemy zauważeni, mamy szansę wykaraskać się z kłopotu.



Poprzednio, zauważenie przez przeciwnika oznaczało rychłą śmierć. Teraz możemy kontrować ataki, co kupi nam trochę czasu i da szansę na ucieczkę, a nawet i dobiegnięcie do drzwi, choć taktyka na rympał rzadko kiedy się sprawdza. Amicia dysponuje też nożem i potrafi strzelać z kuszy (acz jest to broń powolna i amunicji do niej mało), no i nareszcie zaakceptowała okrutną prawdę, że aby przeżyć, będzie musiała zabić. Zdeterminowana dziewczyna nie jest bezdusznym terminatorem, ale nie ma już wyrozumiałości dla ludzi, którzy chcą skrzywdzić ją i jej bliskich.



Styl gry, jaki wybierzemy, ma swoje organiczne przełożenie na umiejętności, których się na bieżąco uczymy, bo proste drzewko umiejętności rozrasta się bez podejmowania decyzji z naszej strony. Czyli: im częściej się skradamy, tym cichsze będą kroki Amicii, a jeśli nie odpuścimy żadnemu starciu, lepiej będą nam szły potyczki na pięści. Oczywiście i pojedynki, i łamigłówki najczęściej rozwiązywać będziemy przy pomocy nieodłącznej procy, która może miotać różnorakie pociski, od zwyczajnych kamieni przez te zapalające i gaszące ogień aż do na przykład smoły, która ma mocne zastosowanie bojowe. Możemy też robić granaty przy pomocy zbieranych po drodze glinianych naczyń. Crafting jest prosty, a interfejs intuicyjny, dzięki czemu kolejne sekwencje wymagające płynnego przełączania między jednym a drugim rodzajem alchemicznej mikstury nie tracą na dynamice. Pełnoprawnym bohaterem staje się też i Hugo, ale to nie tak, że nagle szczury to nasi przyjaciele, bynajmniej; wystarczy krok ku cieniom i zostaniemy pożarci. Chłopak potrafi jednak kontrolować czarne, futrzane masy i tym razem sami będziemy mogli sterować stadem.



Balans między scenami wymagającymi główkowania i akcji jest zresztą wymierzony po aptekarsku i "A Plague Tale: Requiem" wydaje się udoskonaloną i rozszerzoną wersją poprzedniczki, zarówno pod kątem graficznym, jak i samej rozgrywki. Trudno też chwilami pozbyć się narzucającego skojarzenia z "The Last of Us 2", ale jeśli już kogokolwiek podpatrywać, to najlepszych.

Można by powiedzieć, że wyczekiwana propozycja Asobo Studio to więcej tego samego, tyle że z oszlifowanymi kantami, ale trudno czynić z tego jakikolwiek zarzut, skoro game loop omawianej gry przynosi tyle satysfakcji. "A Plague Tale: Requiem" to udany mariaż skradanki, gry akcji oraz dobrze opowiedzianej i gęstej fabuły, a takie rzeczy nie trafiają się często. Zwłaszcza tak ładne.
1 10
Moja ocena:
8
Krytyk filmowy i tłumacz literatury. Publikuje regularnie tu i tam, w mediach polskich i zagranicznych, a nieregularnie wszędzie indziej. Czyta komiksy, lubi kino akcji i horrory, tłumaczy rzeczy... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones